Czy moralne jest budowanie relacji i zdobywanie przyjaciół za pomocą pieniędzy?

Czy można zaprosić kogoś na kolację i ją mu opłacić z nadzieją na otrzymanie potem od tej osoby dużo bardziej wartościowego kontraktu?

Czy dobre jest chwalenie się działalnością charytatywną?

Czy jest to szczere? Czy jest zgodne z turkusem?

Wiele lat temu byłem trochę zaskoczony (żeby nie powiedzieć zażenowany) tym, że jakaś firma pisała, że wspiera działalność charytatywną. Pomyślałem, że jeśli miałoby to być szczere, to po prostu robiliby to nikomu o tym nie wspominając.

Czemu taki temat? Coraz częściej firmy chętnie opowiadają o swojej działalności charytatywnej. Widziałem kilka firm, które nagle po kilku problemach wizerunkowych zaczęło podkreślać swoją działalność charytatywną. Jest też wiele konkursów, w których taką działalność się docenia. Zastanawiało mnie czy może się to przerodzić w patologię i jak to powinno wyglądać w turkusowych organizacjach.

Każda firma chciałaby mieć dobry wizerunek. Jedną z form budowania dobrego PR-u jest właśnie przekazywanie pieniędzy potrzebującym. Niektórzy mówią o tym głośniej, o innych się nie słyszy.

Dla mnie kluczem do rozróżnienia czy dana działalność charytatywna jest dobra, czy nie, są intencje z jaką się ją prowadzi. Być może czasami trudno jest to odczytać. Wydaje mi się jednak, że potrafimy to dość łatwo zbadać jeśli mamy z daną sytuacją bezpośrednio do czynienia, czyli np. jesteśmy odbiorcami tych pieniędzy albo uczestniczymy w ich przekazywaniu. Słowa, sposób rozmowy, sposób traktowania drugiej osoby oraz sposób mówienia o całej sytuacji bardzo zdradza intencje.

Być może trudniej te intencje odczytać jeśli ktoś po prostu przelewa pieniądze na czyjeś konto i potem informuje ludzi pisząc o tym gdzieś. Ale tutaj też sposób, w jaki się to robi może zdradzić intencje. Przesadne chwalenie się może oznaczać, że zostało to zrobione z czystej chęci zysku i traktowania kogoś przedmiotowo, a nie chęci pomocy.

Intencje zawsze można źle odczytać, więc ostatecznie i tak trzeba by spojrzeć w sumienie takiego darczyńcy, żeby poznać prawdę.

Nie da się ukryć, że mówienie o działalności charytatywnej jest pewną formą reklamy dla firmy. Coś na tym zyskuje. Przychylność ludzi, rozgłos, a niezależnie czy o tym mówi, czy nie, to tę kwotę może odliczyć od podatku dochodowego. Czy to przekreśla szczerość intencji?

Nie.

Czasami ci, którzy są obdarowywani mogą czuć się zawstydzeni, jeśli ktoś by się o tym dowiedział. Może to ujawnić jakąś rzecz, o której nie chcieliby głośno mówić. Wtedy zdecydowanie nie należy się tym chwalić. Każdą sytuacja jest inna.

Załóżmy jednak, że firma ogólnie mówi, że przeznacza 10% swoich dochodów na cele charytatywne i się tego konsekwentnie trzyma. Nie zawsze wchodzi w szczegóły gdzie konkretnie te pieniądze trafiają.

Jest to dla mnie sposób informowania przez firmę o swoich wartościach. Mówienia co jest dla nich ważne i realizowania tego, a nie tylko zapisywania wartości na kartce. Wydanie konkretnej kwoty, która mogłaby być zachowana na koncie w banku, jest potwierdzeniem, że naprawdę trzymamy się zasad, jakie sobie ustaliliśmy. Szczególnie jeśli jest to kwota dla tej firmy znacząca. Jeśli ktoś ma 10 milionów przychodu, to przekazanie 1000 zł raczej specjalnie nie uszczupli jego budżetu. Mam na myśli przekazywanie pieniędzy, które firma naprawdę odczuwa jako pewien ubytek.

Jest to też informacja dla potencjalnych pracowników. Przykładowo: słuchaj, jeśli chcesz do nas przyjść, to pamiętaj, że ważne jest dla nas, żeby dawać trochę więcej od siebie, niż od nas oczekują. Nie robimy tylko tego, co nam zlecą klienci, ale ciutkę więcej – np. pójdziemy na rękę gdy coś niespodziewanego się wydarzy w realizacji projektu i trochę więcej zrobimy dla klienta niż tylko to, co zapisaliśmy w umowie.

Ale byłoby nieszczere, gdyby właściciel firmy oczekiwał tego tylko od swoich pracowników, a sam się tego nie trzymał. Mogliby się poczuć wykorzystywani. Żeby zatem pokazać, że firma (tj. właściciele) też się do tego stosuje, to 10% zarobków oddaje, chociaż mogłaby je zachować.

OK – ktoś powie, że w takim razie niech firma mówi o tym tylko na rozmowach kwalifikacyjnych, a nie wszystkim na swoim Facebooku.

Jest jednak jeszcze druga strona publicznego mówienia o tym – inspirowanie innych. Ja sam zainspirowałem się wieloma firmami, które w taki sposób działają i otwarcie o tym mówią. Te firmy dają nadzieję, że można prowadzić biznes w zgodzie ze sobą i robić przy okazji dużo dobrego.

Nie widzę nic złego w tym, że przy okazji firma zbuduje sobie tzw. dobry PR. Jeśli ma to kogoś zainspirować do robienia czegoś podobnego, to dlaczego nie chwalić tej firmy, dawać jej nagród i pisać dobre rzeczy? Niech sobie odliczy nawet tę kwotę od dochodu, żeby zapłacić mniejszy podatek. Ciągle jednak oddaje więcej niż mogłaby zyskać (bo nie odlicza się kwoty darowizny od podatku, tylko odlicza się ją od dochodu -przekazują pieniądze na cele charytatywne firma nadal wydaje więcej niż zyskuje).

Oczywiście znów ważne są intencje. Nie wierzę w szczerość intencji jeśli firma z jednej strony chwali się swoją działalnością charytatywną, a z drugiej nie płaci kontrahentom albo źle traktuje swoich pracowników.

Idąc dalej. Czy można zaprosić kogoś na kolację i ją mu opłacić z nadzieją na otrzymanie potem od tej osoby dużo bardziej wartościowego kontraktu?

Kluczem jest tu dla mnie pytanie o to, czy chcę zbudować z tą osobą dobrą relację, czy też działam w sposób wyrachowany, nie licząc się z tą osobą jeśli okaże się, że jednak nie będę z nią robić żadnego biznesu.

Wyobraź sobie taką sytuację. Chcesz zaprosić na kolację prezesa dużej firmy z nadzieją, że dostaniesz od niego duży kontrakt. Opowiadasz jaką jesteś fajną firmą, opowiadasz też oczywiście o swojej działalności charytatywnej. Napominasz nawet, że chętnie wsparłbyś jego fundację. Następnego dnia dowiadujesz się, że prezes został jednak zwolniony. A dwa dni później on dzwoni do Ciebie z informacją, że uległ wypadkowi i poszukuje pilnie pieniędzy na leczenie. Co zrobisz? Zostawisz go czy pomożesz?

Znów pojawia się kwestia szczerości intencji. Jeśli dajesz pieniądze tej osobie tylko pod warunkiem, że Ci się zwrócą, to pewnie chcesz ją przekupić. Jeśli z kolei w tej sytuacji mimo wszystko pomożesz tej osobie, to może to być oznaka, że relacje są dla Ciebie ważniejsze niż pieniądze.

Oczywiście różne są sytuacje w życiu, może się też okazać, że faktycznie po tych dwóch dniach nie będziesz miał już pieniędzy, żeby pomóc. Tak bywa, czasami nie się już więcej przestrzeni na pomoc.

Biznes to dla mnie przede wszystkim relacje i zaufanie. Te dwie rzeczy można budować także przez pieniądze. Można je też budować przez władzę, prestiż, szczęście, które mi się przytrafiło i którym podzielę się z innymi. Pytanie czy chcę tymi pieniędzmi kogoś przekupić, a na relacji z tą osobą zupełnie mi nie zależy, czy też chcę zrobić z nią jakiś fajny biznes, zbudować razem coś super i wiem, że najlepiej się to robi będąc z tą osobą w dobrych relacjach. Jeśli to drugie, to śmiało – kup prezent i zaproś na kolację. :)

 

Mateusz Jarus

Ukończył informatykę na Politechnice Poznańskiej. Przez ponad siedem lat zaangażowany w realizację projektów naukowych. Założył trzy startupy: Grinfinity, Expansio oraz Lexpansio. Jest absolwentem programu TOP 500 Innovators, w ramach którego odbył staż na Uniwersytecie Cambridge. Był także stażystą na Uniwersytecie Notre Dame.

A prywatnie szczęśliwy mąż, w wolnych chwilach tancerz tańca współczesnego, lubi gotować i czytać książki.

Rozwijany przez niego Expansio Software House jest założycielem wielokrotnie nagradzanego startupu CodeAll. Zdobył ponad 2 miliony złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, został uznany przez Komisję Europejską w konkursie SME Instrument, został wybrany do akceleratorów (m.in. Google Launchpad Start i szwajcarski Kickstart Accelerator) oraz został wybrany do TOP 10 startupów edukacyjnych spośród ponad 550 zgłoszeń podczas konferencji South Summit w Madrycie.