Pierwszy opis rozszerzonej rzeczywistości
Wyobraź sobie, że masz możliwość poznać charakter człowieka w sekundę. Wystarczy, że spojrzysz na daną osobę i wiesz jaka jest w głębi duszy. Potrafisz tym samym przewidzieć jej zamiary wobec ciebie i to, czy warto wchodzić z nią w relacje i układy. Jak uzyskać taką moc? To proste! Należy przywołać elektrycznego demona i przyjąć jego podarunek!
Elektryczny demon przekaże nam okulary o specjalnej mocy. Pozwolą one bowiem widzieć litery nad głowami ludzi. I to nie byle jakie litery. Każda z nich oznaczać będzie jedną z kilku cech, które definiują obserwowanego człowieka. I tak: litera G oznacza, że jest on dobry (good). Litera E, że jest zły (evil). Litera K oznacza, że jest miły (kind), C, że jest okrutny (cruel) a W, że jest mądry (wise).
A przynajmniej tak działa to w powieści „The Master Key” napisanej przez Lymana Franka Bauma — twórcy „Czarnoksiężnika z krainy OZ”.
W wątpliwość można poddać fakt, czy możliwe jest opisanie złożonego charakteru człowieka jedną literką. Sam pomysł jednak, jak na rok 1901, jest iście przełomowy. Na tyle przełomowy, że wielu uznaje ten fragment za pierwsze wspomnienie o urządzeniu do Rozszerzonej rzeczywistości (AR – Augmented Reality).
Rozszerzona rzeczywistość w 2028 roku
Historia Franka Bauma powstała na samym początku XX wieku. 100 lat później wkraczamy w świat, w którym nadal nie umiemy jednoznacznie określić charakteru człowieka. Potrafimy za to świetnie wyświetlać literki nad głowami ludzi. Ba! Potrafimy tam lokować całe słowa, grafiki czy odtwarzać nad ich głowami filmy.
I to nie wszystko! Jesteśmy również w stanie wyświetlać reklamy na owocach, wystawiać oceny kierowcom autobusów i co najważniejsze — resetować swoją wirtualną, rozszerzoną tożsamość. Tylko że tracimy wtedy punkty lojalności wobec marek.
.
.
Czy może jeszcze tego nie potrafimy?
No cóż, chyba jednak nie.
Najwyraźniej więc mamy jeszcze trochę czasu, nim rozszerzona rzeczywistość przeniknie wszystkie dziedziny naszego życia. Aktualnie jest ona bardziej ciekawostką niż czymś, co mogłoby stanowić fundament naszego funkcjonowania.
Mimo to, prognozy na jutro wydają się bardzo optymistyczne. Nad swoimi przełomowymi produktami do AR pracuje już na przykład Apple. Firma z jabłuszkiem planuje wypuścić okulary Apple AR pod koniec 2022. Google natomiast stale dopracowuje swoje oprogramowanie ARCore. Stanowi ono fundament aplikacji korzystających z rozszerzonej rzeczywistości.
Dziś rynek rozszerzonej rzeczywistości wart jest około 27 miliardów dolarów. Do 2028 roku wartość ta ma wzrosnąć ok. trzynastokrotnie — do 340 miliardów.
Twórcy rozszerzonej rzeczywistości
Prognozy prognozami, ale jak wyglądały przełomowe „technologie” rozszerzające rzeczywistość? Pierwsza, którą moglibyśmy określić tym mianem powstała w roku 1862. Była to iluzja znana pod nazwą Duch Peppera.
Nazwa pochodzi od naukowca Johna Henry’ego Peppera. Wpadł on na pomysł, by wykorzystać półprzezroczyste materiały (takie jak pleksiglas) do odbijania wizerunku aktora występującego poza wzrokiem publiczności. Finalny efekt był taki, że obserwatorzy widzieli scenę z aktorami, na którą nałożony był obraz ducha.
Ten pomysł był przełomowy, ale różnił się od dzisiejszego postrzegania AR w jednym aspekcie. Rozszerzenie rzeczywistości było mianowicie dostępne dla wszystkich. Dzisiejsze kontakty ludzi z AR rozgrywają się głównie w przestrzeni prywatnej. A pierwsze urządzenia działające w tym stylu pojawiły się (oczywiście) w amerykańskiej armii.
Tom Furness, podczas wywiadu (co zabawne, odbywającego się w rzeczywistości wirtualnej) udzielonego w trakcie wydarzenia CDPinVR opowiadał o swojej pracy w US Air Force. Pracował tam nad wygodniejszym systemem dla pilotów odrzutowców. Przebywali oni bowiem w niebezpiecznym i stresującym środowisku. Nie sprzyjało to ogarnianiu wielu skomplikowanych komunikatów wyświetlanych przez przyrządy pokładowe.
By temu zaradzić, Tom przygotował specjalny hełm, który zawierał wbudowany półprzezroczysty wyświetlacz. Pozwalał on organizować i przedstawiać najważniejsze informacje w formie obrazów nakładanych na pole widzenia pilota. W ten sposób mógł on skupić swoją uwagę na locie bez rozpraszania się spoglądaniem na wskaźniki wewnątrz kokpitu. O genialności tego rozwiązania może świadczyć fakt, że podobne hełmy wykorzystywane są przez pilotów aż do dziś.
Okulary AR jako przełom naszych czasów
Pomysł z wyświetlaczem nakładającym obrazy na rzeczywistość przeżył więc na tyle długo, by trafić w ręce zwykłych konsumentów. W 2013 roku wypuszczono na rynek dostępne dla wszystkich okulary AR — Google Glass. Były one bardziej prezentacją możliwości niż rewolucyjnym produktem. Niemniej, oferowały szereg niesamowitych jak na tamte czasy funkcji.
Okulary kontrolowało się za pomocą komend głosowych oraz prostego panelu dotykowego. Pozwalało to w podstawowym stopniu korzystać z wyszukiwarki czy używać nawigacji podczas kierowania pojazdem. Dodatkowo użytkownicy mieli dostęp do kalendarza, wiadomości czy pogody.
Od tego czasu technologia zrobiła spory krok naprzód. Takie okulary jak HoloLens 2 od Microsoftu czy Nreal Light pozwalają bez problemu otwierać wokół siebie kilka okien przeglądarki i operować nimi w 360 stopniach, rozszerzać je i zmniejszać, a także przybliżać i oddalać.
Największym problemem wydaje się stworzenie wygodnego systemu sterowania wewnątrz rozszerzonej rzeczywistości. Jedną z propozycji jest operowanie za pomocą dłoni. Okulary wykrywają ich umiejscowienie w przestrzeni i obserwują nasze ruchy. Jeśli przykładowo „chwycimy” okno przeglądarki, to będzie się ono przesuwać w przestrzeni, dopóki nie poluzujemy uścisku. Chociaż, szczerze mówiąc, jest to rozwiązanie, które wciąż działa nieco koślawo.
Innym sposobem jest używanie wskaźnika. Nreal Light używa do tego celu telefonu, który jest połączony z okularami za pomocą kabla. Przesuwanie nim w przestrzeni pozwala operować kursorem niczym pilotem od Wii.
Dzisiejsze okulary pozwalają już wygodnie urozmaicać sobie codziennie czynności. Możemy na przykład gotować z przepisem w obszarze pola wzrokowego. Jesteśmy też w stanie wykonywać łatwe, powtarzalne czynności mając odpalony z boku serial na netflixie.
Jeśli jesteśmy graczami, to również znajdziemy coś dla siebie. Okulary zapowiadają się bowiem świetnie do grania w gry wymagające dogłębnego analizowania trójwymiarowej przestrzeni (np. strategie).
Zastosowania rozszerzonej rzeczywistości w aplikacjach
W dzisiejszych czasach AR to jednak nie tylko hełmy i okulary. Znaczna część tego sektora wiąże się z oprogramowaniem dla smartfonów. Wiele aplikacji opartych o AR potrzebuje do tego celu jedynie kamery oraz żyroskopu i akcelerometru (służących do „orientacji” sprzętu w przestrzeni). Te z kolei są podstawowym wyposażeniem dzisiejszych telefonów.
Najlepszym przykładem programu opartego o AR, którego nikomu raczej nie trzeba przedstawiać, jest gra Pokemon GO. Hit studia Niantic został w sumie pobrany 632 miliony (!) razy. Aplikacja przysporzyła sobie popularności dzięki prostej, aczkolwiek wciągającej mechanice rozgrywki.
Program analizuje obraz z kamery i po znalezieniu powierzchni „nakłada” na nią kieszonkowe stworki. Celem gracza jest, podobnie jak każdej innej części — złapać je wszystkie! Gra dodatkowo wykorzystuje prawdziwe mapy, by wodne pokemony pojawiały się w okolicach jezior, a te przypominające gołębie i szczury w okolicach miast.
Jeśli już wyjdziemy z domu połapać pokemony, to możemy chcieć zrobić sobie zdjęcie. Na pewno każdy miał do czynienia z filtrami nakładanymi na fotografie. Aplikacje takie jak Snapchat, Face App czy YouCam Makeup analizują twarz użytkownika za pomocą siatki składającej się z tysięcy punktów i nakładają na nią wirtualną warstwę. Może być to inny kolor szminki, element ubioru czy bardzo popularny w pewnym momencie filtr “psa”.
filtr psa na psie — czy teraz pies jest bardziej psi?
Smartfonowa rozszerzona rzeczywistość ma się jednak świetnie nie tylko w sektorze rozrywki. Genialnym przykładem użytecznej aplikacji jest IKEA Place. Pozwala ona na wirtualne umeblowanie naszego domu. Możemy przetestować różne warianty i kolory mebli, zanim zdecydujemy się na ich kupno!
Chcąc sprawdzić wymiary pomieszczenia przed zakupem wyposażenia, możemy skorzystać z aplikacji Measure kit. Pozwala nam ona mierzyć dokładne odległości jedynie za pomocą kamery. Jeśli natomiast jesteśmy ciekawi, jak w pomieszczeniu zaprezentują się nowe buty, ściągnijmy Wanna Kicks. Będziemy mogli przetestować na naszych stopach różne rodzaje obuwia bez wychodzenia z domu!
AR jako źródło wiedzy i umiejętności
A co jeśli chcemy za pomocą AR nabyć nowe, rzeczywiste umiejętności? Nic prostszego! Jeśli naszym pragnieniem jest nauka rysunku, to możemy ściągnąć aplikację Sketch AR. Zeskanuje ona obrazki, które chcielibyśmy stworzyć i po skierowaniu aparatu na kartę zamieści na niej gotowy szkic. Teraz wystarczy rysować na nim niczym na kalce.
Rozszerzona rzeczywistość kreuje niespotykane możliwości nauki. Wyobraźmy sobie szkolne podręczniki wzbogacone o tę technologię. Uczniowie po zeskanowaniu obrazka w książce mogliby doświadczać poruszanych tematów, zamiast jedynie o nich czytać!
I tak, uczniowie na fizyce mogliby oglądać budowę i działanie silnika czy obserwować uwalnianie energii w bombie atomowej. Na biologii mieliby przed sobą przyspieszony proces przekształcania gąsienicy w motyla. Na laboratoriach mogliby oglądać dokładne trójwymiarowe instrukcje obsługi sprzętów i sposoby ich naprawy.’
Sytuacja może stać się jeszcze ciekawsza, gdy świat stworzony przez AR będzie bardziej interaktywny. Wtedy nie będzie trzeba ograniczać się do obserwowania aktualnie poznawanego wycinka świata. Można będzie również dowolnie go modyfikować: sprawdzać co się stanie, jeśli zmienimy prędkości planet w układzie słonecznym lub gdy znacząco obniżymy temperaturę podczas eksperymentu chemicznego.
A to wszystko, by po powrocie do domu odpalić sobie serial. Oczywiście wzbogacony o dodatkowe treści umieszczone w rozszerzonej rzeczywistości. Czekasz na możliwość posłuchania komentarzy producentów czy obejrzenia na tablecie kluczowych dla fabuły przedmiotów? Już na Apple TV Plus. Już wkrótce.
Rzeczywistość jest piękna, ale czy wiesz, że w tych okularach nawet zimą drzewa mogą mieć letnie liście?